Wielki powrót
Komentarze: 0
Powoli zacząłem otwierać oczy. Nie wiedziałem, gdzie jestem ani skąd się tu wziąłem. Byłem jedynie pewien, że moje oczy przesłania gęsta mgła, zaś całe ciało pali niewyobrażalny ból. Jednak po kilku chwilach zacząłem już widzieć jak na elfa przystało, zaś moje zmysły wyostrzyły się. Byłem senny i słaby, ale mimo wszystko postanowiłem rozejrzeć się po pomieszczeniu. Podniosłem się na łokciach ignorując ból w piersi przeszywający moje ciało. Okazało się, że jestem w swoim pokoju. Te same przedmioty, meble, wszystko tak jak zawsze. Jednak gdy odwróciłem głowę w stronę okna zobaczyłem jakąś postać. Stała ona oparta o framugę otwartego okna, z głową spuszczoną między ramionami i zamkniętymi oczami, zaś na twarzy elfa malowało się zmartwienie i ból. To był Annael, jednak nie wyglądał tak jak zwykle. Był ubrany w szary strój przeszywany srebrnymi nićmi, jego jasne włosy były w kompletnym nieładzie. Widać po nim było wiele nieprzespanych nocy i zmęczenie. Chciałem coś do niego powiedzieć, jednak nie byłem w stanie wydobyć żadnego wyrazu z zeschniętych ust. Jeszcze przez chwilę patrzyłem na przyjaciela, potem zaś spuściłem wzrok i spojrzałem na siebie. Moja pierś, owinięta bandażem przez który prześwitywała krew z trudem i bólem unosiła się z każdym oddechem, zaś całe ciało drżało, pokryte potem. Wtedy właśnie przypomniałem sobie, co się wydarzyło. Spacer, ból, krew, miecz i dwóch elfów. Nagle Annael odwrócił się w moją stronę i zobaczywszy, że odzyskałem przytomność szybko podbiegł do mojego łóżka.
- Nareszcie! A już myślałem, że nigdy się nie obudzisz - przyjaciel uśmiechnął się z lekka, siląc się na wesołość, jednak nie za bardzo mu to wyszło. Usiadł na brzegu mojego posłania i spojrzał na mnie z troską.
- Skąd się tu wziąłem?
- Dwóch elfów znalazło cię, więc szybko pobiegli sprowadzić pomoc. Wszyscy bardzo się o ciebie martwili, łącznie z mieszkańcami miasta. Gdy cię tu przyniesiono byłeś zakrwawiony, twoja twarz była bardzo blada i leciałeś nam przez ręce. Przyniesiono cię w ostatniej chwili. Byłeś nieprzytomny przez kilka dni.
- A ty się mną opiekowałeś? - zapytałem patrząc mu w oczy. Na twarzy Annaela zobaczyłem nikły, ale szczery uśmiech. Potem odwrócił się ode mnie, wziął kawałek tkaniny leżący na stoliku obok łóżka razem z naczyniem na wodę. Zmoczył materiał w rdzawej wodzie. Potem znów spojrzał na mnie swoim przenikliwym wzrokiem, zaś szmatę przyłożył do mojego czoła.
- W końcu tak robią przyjaciele...
Dodaj komentarz